Pandemia COVID-19 mocno uderzy zwłaszcza w rynek condo-hoteli i duże sieci hotelarskie. Nie powinna jednak wywołać trwałego spadku cen mieszkań. Od lat widać silny wzrost rynku e-commerce i obecna sytuacja tylko zwiększy inwestycje firm w tym obszarze. O wpływie koronawirusa na rynek nieruchomości, branżę hotelarską i o tym jak funkcjonują spółki w obecnej sytuacji rozmawiał z Rafałem Jerzym i Sławomirem Winieckim, Rafał Irzyński ze Strefy Inwestorów.
Rafał Irzyński: Najmocniejszy cios epidemia COVID-19 wyprowadzi w branżę hotelarskę. Jak wygląda dalsza perspektywa tej działalności w GK Immobile?
Sławomir Winiecki: Jesteśmy małą siecią hotelarską, dlatego dbałość o koszty różni nas od innych obiektów. Ewentualna redukcja nie przebiegnie u nas dramatycznie. Natomiast inne hotele mogą się znaleźć na rozdrożu, ponieważ nikt nie jest w stanie oszacować ile potrwa obecna sytuacja. Przeanalizowaliśmy zachowanie rynku po zakończeniu epidemii eboli i SARS. Oba te przykłady pokazują, że rynek wraca dość szybko.
Nasze obiekty mogą skorzystać na zapowiedzi ze strony banków o odroczeniu spłat rat kapitału na 3 miesiące. W naszym przypadku wszyscy właściciele hoteli, które wynajmujemy, uzyskali już potwierdzenia o zawieszeniu rat. Dodatkowo skorzystamy z odroczenia kredytów na naszym własnych obiektach. W porównaniu z branżą nasze obiekty są mało zadłużone.
Podsumowując oczywiście wynikowo segment hotelowy zostanie dotknięty, ale gotówkowo nie powinniśmy tego tak mocno odczuć.
Kryzys koronawirusa negatywnie odbije się na całej branży condo-hoteli. Jak to się odbije na rynku hotelarskim?
S.W.: Sytuacja w condo-hotelach jest zupełnie inna niż w hotelach. Wiąże się to z tym, że w ciągu 5 dni uzyskaliśmy informację o odroczeniu rat kapitałowych przez naszych wynajmujących. W przypadku condo, są firmy, które mają po 5 czy 6 tys. tzw. apartamentów. Sam sposób kontaktowania się ze wszystkimi właścicielami jest trudny, a gros z tych firm gwarantowało stopy zwrotu. W zasadzie spółki operatorskie w momencie ogłoszenia epidemii przestały istnieć – czyli musiałyby być zasilone przez właściciela spółki gotówką pozwalającą na wywiązanie się z kilku tysięcy umów. Są obiekty, które mają 200-300 condo-pokoi, głównie na naszym wybrzeżu. Po upadku takiej spółki, obiekty będą musiały podjąć samodzielne działania. Możliwe, że zgodzą się masowo na nie pobieranie czynszu. Jednak po upadku takiej firmy nikt nie skorzysta, ponieważ 200 osób będzie musiało zawiązać wspólnotę. Jest to rzecz bardzo trudna. Condo-hotele to głównie ruch turystyczny, a wydaje się, że on wróci później niż biznesowy.
Jak wygląda sytuacja od strony pracowników spółki?
Rafał Jerzy.: W hotelach już pod koniec stycznia 2020 roku dokonaliśmy zakupu takich artykułów jak maseczki czy środki dezynfekujące, widząc co się dzieje w Chinach. W przypadku hoteli, nasi goście są izolowani np. od lady recepcyjnej. Również klienci wypełniają dokumenty odpowiadając na pytania czy w ostatnim czasie przebywali zagranicą.
We wszystkich firmach wdrożyliśmy procedury dotyczące higieny, a w fabrykach codziennie kontrolujemy temperaturę pracowników. W ciągu kilkunastu dni pomiarów, zdarzyły się jedynie dwa przypadki osób z podwyższoną temperaturą. W zakładzie produkcyjnym podzieliliśmy pracę na 3 zmiany, aby ograniczyć skład na każdej ze zmian. Jesteśmy również przygotowani do ewentualnego odkażania fabryk, jeżeli zostałaby wydana taka decyzja przez sanepid. Budowy nadal funkcjonują bez zmian.
Jak wygląda obecnie sytuacja GK Immobile? Czy wszystkie segmenty prowadzą działalność operacyjną?
R.J.: Wszystkie nasze segmenty na razie pracują, również łańcuchy dostaw działają poprawnie. Do tej pory nie zauważyliśmy żadnego spowolnienia. Jeżeli chodzi o pomosty (segment systemów przeładunkowych – przyp. red.) to również do tej pory nie widzimy żadnych znaczących utrudnień, nawet w zamówieniach.
Niestety mocne spowolnienie widzimy w hotelach, jednak na chwilę obecną żaden z naszych obiektów nie został trwale zamknięty. Oczywiście tendencja rynkowa wskazuje na ich zamykanie, ale my zamierzamy kontynuować działalność.
Z jednej strony segmentem, który może skorzystać na pandemii COVID-19 jest e-commerce. Jak może się kształtować marża i zdolności produkcyjne, przy wzroście zamówień?
R.J.: Do wzrostu zamówień przygotowujemy się przeszło od dwóch lat, rozbudowując fabrykę. Rozbudowa zakończy się w połowie roku. Zakładając, że ilość zamówień wzrośnie, jesteśmy gotowi na podwojenie naszych mocy produkcyjnych w zakładzie. Sytuacja związana z epidemią koronawirusa powinna przyspieszyć rozbudowę centrów logistycznych.
Jak, w długim terminie, mogą zachować się ceny materiałów budowlanych i jak to może wpłynąć na segment deweloperski spółki?
S.W.: W tym roku planujemy przekazać 300 mieszkań w dwóch inwestycjach. Do sprzedaży pozostało nam tylko ok. 20% mieszkań.
Uważamy, że inflacja, wywołana wszechobecnym dodrukiem pieniądza doprowadzi do tego, że ludzie będą próbować przenieść pieniądze na rynek mieszkań. Nie sądzimy, żeby nastąpił długotrwały spadek cen mieszkań, jednak zmieni się struktura klienta.
Jak wygląda obecny stan płynnościowy grupy kapitałowej?
R.J.: O koronawirusie rozmawiamy już od momentu wybuchu epidemii w Chinach. To doprowadziło do podjęcia szeregu działań, których celem była możliwie jak największa akumulacja gotówki np. sprzedaż naszego obiektu handlowego poniżej wartości księgowej. Kierowaliśmy się potencjalnie zbliżającym się kryzysem, a gotówka z transakcji jest już na naszym koncie.
W dewelopingu mamy przed sobą dwa duże przypływy gotówki, z kończonych projektów pierwszego etapu osiedla uniwersyteckiego oraz drugiego etapu platanowego parku. W tym miejscu przypomnę, że transakcje sprzedaży mieszkań realizowane są przez rachunki escrow, na które gotówka od nabywców systematycznie wpływa tzn. proporcjonalnie do etapów budowy. Pierwszy z wymienionych projektów jest niemal ukończony, a drugi jest zaawansowany w ok. 70%. W budownictwie przemysłowym jesteśmy świeżo po zakończeniu kilku projektów. Obecny portfel zamówień pozwala nam patrzeć optymistycznie w przyszłość. Jeżeli chodzi o Atrem to widzimy efekt redukcji kosztów, który przeprowadziliśmy oraz zwiększenie ilości gotówki i odwrócenie negatywnej relacji należności do zobowiązań.
R.J.: Przyglądamy się kilku spółkom giełdowym, natomiast realnego kryzysu jeszcze nie widać. Taki pierwszy kryzys jest w branży hotelowej, gdzie hotele są zadłużone, a spółki nie mają kapitału. W tym przypadku zakładamy, że gros spółek po 10 kwietnia będzie miało problemy. Przyglądamy się temu uważnie.
R.J.: Myślę, że świat oczekuje powrotu do stanu sprzed epidemii. Epidemie eboli czy SARS pokazują, że w zasadzie społeczeństwo ma krótką pamięć. To nie są ilości, które mogą odcisnąć głębokie piętno na takich branżach jak hotelarstwo.
Na koniec chciałbym życzyć wszystkim zdrowia i powodzenia w wychodzeniu z tej trudnej biznesowo sytuacji.